Olsza wreszcie wydał album i jest mi przez niego smutno
W końcu przesłuchałem „Kumpel” i muszę przyznać, jestem zawiedziony.
Po genialnych występach w chillwagonie, gdzie kilka z tracków ciągnął właściwie sam (umówmy się, był jedyną iskierką w bliskiej mułowi jakości „huśtawki”), nadszedł czas na wydanie jego solowego materiału. Kumpel został wydany przez chillwagon.co i to widać, słychać i czuć przede wszystkim w featach jakie pojawiają się na płycie. Już w pierwszym tracku z dosyć dramatycznym tekstem o alkoholizmie nawiniętym pod upbeatowy bit możemy usłyszeć stworzonego przez chillwagon Qry’ego. I kawałek ten szczerze mówiąc jest jednym z highlightów Kumpla, ponieważ brzmi inaczej niż zdecydowana większość płyty. Niemal połowa piosenek brzmi bardzo podobnie do siebie i nie potrafiłbym powiedzieć która z nich jest którą. Ponad połowa z nich jest oparta o ten sam schemat: smutny bit, tekst o problemach z przeszłości artysty, okazjonalnie jakiś pasujący do klimatu feat kolegi Olszy. I nie zrozumcie mnie źle, nie mam żadnego problemu ze smutną muzyką, ale Kumpel jest po prostu niesamowicie powtarzalny i o ile nie miałem z tym problemu na singlach („kodeks marki” leci u mnie zapętlony bardzo często), tak na albumie, gdy każda z tych piosenek leci obok siebie jest to szalenie nużące i potrafi zmęczyć. Brakuje mi tu Olszy na trapowym bicie, bo wielokrotnie pokazał, że brzmi na nim cudownie. Brakuje mi kilku kawałków, które przełamałyby rutynę jaką cechuje się trwający 33 minuty Kumpel. To nie jest długi album, więc dodanie do niego utworów mocniejszych, nie odbiłoby sie negatywnie na czasie odsłuchu, a tylko podniosłoby jego wartość artystyczną i replay ability. Oprócz singli i intro w postaci „młodego piwosza” nie chce mi się słuchać Kumpla bo mnie po prostu nudzi…
Nie jest to jednak album słaby
Kumpel bardzo zyskuje na wartości gdy pochłonie nas całkowicie i przeanalizujemy tekst jakim raczy nas Olsza. Historie opowiedziane na trackach brzmią autentycznie, prawdopodnie są prawdziwe, opowiadają o życiu artysty i ja to jak najbardziej szanuje i chcę słuchać storytellingu w wykonaniu tego artysty częściej. Gdyby Kumpel miał w sobie więcej kontrastu, mniej nużących bitów, byłby to prawdopodobnie jeden z lepszych albumów w tym roku, a w takiej formie w jakiej jest, jest po prostu bardzo średni. Jest to fajny album do wysłuchania podczas przejażdżki samochodem w trakcie deszczowego dnia, ale niestety, nie zachwyca.